Po co nam Polska?

Prezentujemy odpowiedzi na pytanie
naszej debaty.

Andrzej Mazur
Marek Przychodzeń
Stanisław Bieleń
Witold Gadowski
Jarosław Dobrzański
prof. Dadak
Baran
Sonik
Nyczek
Michalkiewicz
Miezan
Majcharek
Kochnowski
Isakiewicz
Graczyk
Chmielowski
Plazek
Janicki
Swolkień
Bzdyl
Pilipiuk
Surdykowski
Surdykowski

Na ankietę Fundacji odpowiada Stanisław Remuszko

…Hitlerowskich Niemców (najeźdźców, okupantów, ludobójców, morderców) na ogół trzeba było zabić, radzieckich wyzwolicieli na ogół już tylko przeczekać (zachowując ile się da z Substancji), a dziś politycznych konkurentów należy zwyczajnie pokonać przy urnach. Tymczasem czysta żywa nienawiść, wzajemnie demonstrowana (zwłaszcza w internecie, ale też na ulicach i w rozmowach prywatnych) przez środowiska szczególnie aktywnych zwolenników głównych partii, osiągnęła poziom prawdziwie wojenny, a już na pewno zimnowojenny, bo ten znam z dziecięcej autopsji. Jako obywatel, jestem przerażony tą wzajemną wrogością (nienawiścią, złością, gniewem), bo nawet jeśli te postawy publicznie wyraża mały procent Rodaków — to emocje tak gwałtowne muszą źle oddziaływać na wszystkich czytelników, widzów i słuchaczy, więc także na spokojną normalną większość ludzi, w końcu na całe społeczeństwo i państwo, czyli na moją ukochaną Polskę…

Z patriotycznym smutkiem stwierdzam, że powyższy blogowy wpis pochodzi z czerwca 2010 roku (www.remuszko.pl/blog), czyli sprzed kilku lat. Uważam, że od tamtego czasu tylko się pogorszyło. Mamy dziś prawdziwą zimną wojnę domową. Boję się o Rzeczpospolitą [res — rzecz (dobro, własność), publica — publiczna (społeczna, wspólna)]

Ankieta Fundacji Zygmunta Starego stawia pytanie, na które bardzo trudno dać odpowiedź. Jak zmienić świadomość milionów jednostek, czyli społeczeństwa?

Zauważmy, po pierwsze, że tego nie da się zrobić ani planowo, ani szybko. Takie zmiany mentalne mają charakter samoistny i ciągną się latami — podobnie jak procesy, które doprowadziły ideowego ducha Polaków do obecnego stanu. Owszem, działalność polityków i mediów jest na bieżąco oceniana przez pryzmat osobistej wiedzy i doświadczenia każdego z nas, lecz na efekty tej konfrontacji (często podświadome) trzeba czekać. Platforma Obywatelska rządziła lat osiem, PiS zaś musi rządzić lat przynajmniej cztery.

Zauważmy, po drugie, że — wbrew szlachetnym intencjom autorów Ankiety — część „polskich obywateli” nie chce „pojednania narodowego i zbudowania zgody społecznej”. Z wiarygodnych aktualnych sondaży wynika, że dziś na partię Jarosława Kaczyńskiego głosowałoby mniej więcej tyle samo Rodaków co w listopadzie ubiegłego roku, a przecież PiS nie szuka kompromisu, tylko oficjalnie (programowo) pragnie głębokich przeobrażeń w niemal każdej sferze państwowego życia. Nie mówię, że to źle, nie mówię, że to dobrze, nie mówię, kto ma rację, tylko podkreślam, że obecne podziały wydają mi się nie do przezwyciężenia.

Czy możemy coś zrobić w tym stanie rzeczy? Wiele się nie da (na ogół nie jesteśmy politykami ani dziennikarzami), lecz można „zmniejszać napięcia” i „przyspieszać procesy”. W tym celu trzeba przede wszystkim rozmawiać — niechby zapalczywie, ale bez wrogości i nienawiści. Spotykać się twarzą w twarz i rozmawiać. Rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać, to bezcenna wartość sama w sobie! Bronić swojej prawdy, jeśli jest oparta na weryfikowalnych faktach, nazwiskach, datach, liczbach, dokumentach i logice. Umieć zmienić zdanie pod wpływem argumentów. Wytrwale stosować starożytną maksymę Plus ratio quam vis. Nie znam lepszej odpowiedzi na ankietowe pytanie.

Odpowiada prof. Marta Dziedzicka-Wasylewska

Zdecydowanie uważam, że poziom nienawiści i pogardy wykreowany jest przez media. Sama nie oglądam już telewizji chociaż zdarza mi się okazjonalnie zobaczyć to i owo i widzę, że „przemysł pogardy” funkcjonuje w całej pełni, chociaż zaczęło się to dawno — konkretnie w roku 2005, kiedy Lech Kaczyński został Prezydentem a PiS wygrało wybory parlamentarne. Jest to fakt, który można udowodnić, bez względu na opcję polityczną, której się kibicuje.

Niespotykana agresja, jaka od tej pory nastała w mediach była bezprecedensowa. Nigdy wcześniej — mimo wielu przecież fundamentalnych różnic światopoglądowych choćby pomiędzy środowiskiem SLD i szeroko pojętymi środowiskami posolidarnościowymi — nie posuwano się do takich inwektyw, agresji, mieszania z błotem wszystkich, którzy ośmielali się mieć inne zdanie niż wiodące w kraju media.

Właścicielom tych mediów a także naszym sąsiadom (co jest często tożsame) jest na rękę, abyśmy „skakali sobie do oczu”, dlatego jest to silnie kreowane i ciągle bardzo profesjonalnie wzmacniane a my się temu poddajemy, osłabiając nasz kraj (kraj przecież wspaniały a przede wszystkim nasz własny — nie mamy niczego innego…). W zasadzie nie jest to nic nowego — od zaborów dzieje się podobnie…

Pisał już Słowacki:
Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;
Pawiem narodów byłaś i papugą,
A teraz jesteś służebnicą cudzą.

Sukcesywnie umniejszając znaczenie polskości, patriotyzmu, poczucia dumy narodowej — odbiera się nam tożsamość i łatwiej wtedy manipulować społeczeństwem. Udało się nawet „zakopać pod ziemię” wielkość Jana Pawła II i wszystkie Jego nauki, kierowane przecież nie tylko do osób głęboko wierzących, bo wartościowe dla każdego człowieka, który poważnie traktuje swoje życie.

To jest moja diagnoza. Dlatego uważam, że należy promować zawsze i wszędzie: krytyczną analizę rzeczywistości, sprawdzanie faktów i źródeł informacji, niepoddawanie się manipulacji, myślenie samodzielne, spokojną merytoryczną dyskusję a przede wszystkim życzliwość dla drugiego człowieka.

Możemy to robić w naszych małych środowiskach, nie uginając się pod presją ogólnie obowiązujących trendów i  wątpliwych autorytetów. Z własnego doświadczenia wiem, że to działa. Krótko mówiąc: nie bądźmy „pawiem narodów i papugą”…

Na ankietę Fundacji odpowiada Jerzy Zelnik

Odpowiedź jest prosta: powinniśmy, my ludzie kultury, nauki i administracji, zdobywać uznanie społeczeństwa realizując najbardziej korzystne prospołeczne i kulturotwórcze projekty, nie oglądając się na nieprzyjazny szum szkodników, nie wchodząc z nimi w polemikę, a jedynie z dnia na dzień działać pro publico bono.

Na ankietę Fundacji odpowiada Ryszard Bocian

Zgodę narodową najlepiej zacząć budować wokół kwestii, co do których istnieje już konsensus. I na dodatek jeśli jest poważne domniemanie, że konsensus ten nie zniknie pod wpływem zmieniających się okoliczności. Jedyną taką kwestią aktualnie wydaje się być sprawa banderowskiego ludobójstwa. Uchwała w tej sprawie przyjęta została ostatnio w sejmie bez sprzeciwu. I nie jest możliwe, żeby Ukraina odstąpiła od negacjonistycznego stanowiska w tej sprawie. Tak jak Turcja nie może przyznać się do ludobójstwa Ormian, tak i Ukraina nie może przyznać się do ludobójstwa Polaków. Obydwa te państwa korzystają do dzisiaj z owoców swych zbrodni. Zasiedlają wszak terytoria zrabowane swym ofiarom.

Pozytywne i  konstruktywne działanie w  tej kwestii można by zogniskować na początek wokół walki o następny krok — o ustawę ws. ludobójstwa banderowskiego. Oprócz środowisk kresowych walkę taką prowadzi już dziś Kukiz’15. Są także zwolennicy ustawy w PiS — i jak się zdaje w PSL.

Na ankietę odpowiada prof. Roman Kochnowski

Zimna wojna domowa — polska specjalność

Nasilająca się polemika między zwaśnionymi obozami politycznymi w Polsce skłoniła wielu obserwatorów sceny politycznej do sztampowego werdyktu — ot kolejna odsłona „polskiego piekła”.

Sprawa jednak komplikuje się gdy spojrzymy na bliższych i dalszych sąsiadów w Europie. Rozpalone do czerwoności emocje austriackich wyborców, czy niewyobrażalne do niedawna okrzyki jakim po zamachu w Nicei mieszkańcy tego kurortu powitali premiera Francji — „morderca”. Wytłumaczenie tych emocji tylko i wyłącznie traumą po zamachu terrorystycznym byłoby zbyt daleko idącym uproszczeniem.

Nadające ton życiu politycznemu świata zachodniego ugrupowania centro-lewicowe (z naciskiem na drugi człon tego określenia) narzuciły pod hasłem „końca historii” własną wizję rzeczywistości zastanej i spodziewanej dającej się sprowadzić w swym sensie do ballady Johna Lennona Imagine.

Tej sielankowej wizji nie zaburzały ani kolejne zamachy we Francji, ani twarde fakty sylwestrowej nocy nad Renem. Do tego należy dorzucić utopijną wizję wspólnej europejskiej waluty, która zdążyła gospodarczo zdemolować Grecję a niedługo może to samo uczynić z Włochami a nawet Francją.

Odpowiedzią na narastającą krytykę tej postawy była pogarda i mniej lub bardziej bezczelne zdania wypowiadane przez członków brukselskich elit. To właśnie skłoniło społeczeństwo brytyjskie do takiej a nie innej postawy w pamiętnym referendum.

Kolejne fale „uchodźców” oraz zamachy wraz z różnymi próbami zaklęcia rzeczywistości tylko dolały oliwy do ognia.

Do tego należy dodać jeszcze jedno — neoliberalny model gospodarki nie tylko pogłębia podziały społeczne. Premiuje on — upraszczając sprawę — cwaniactwo czy nawet ordynarne oszustwo (vide niektóre „produkty” bankowe), natomiast ciężką, uczciwą pracę traktuje jako naiwność, okazując pogardę tym wszystkim którzy nie zdołali się wybić na finansową niezależność.

Przyczyny zatem zacietrzewienia i nie ukrywajmy — chęci rewanżu, nie są zjawiskiem wyłącznie polskim. Mają one wymiar globalny i wątpię by bez ustania ich przyczyn sytuacja mogła ulec zmianie. Także w Polsce.

Na ankietę Fundacji odpowiada o.Wit Pasierbek

1) explicatio terminorum
Pojednanie i szukanie zgody zakładają implicite konflikt między stronami. Stąd wydaje się koniecznym, by rozpocząć dywagacje na ten temat od wyjaśnienia pojęć, zgodnie z dobrą, scholastyczną zasadą „explicatio terminorum”. Okazuje się, że szczególnie w dzisiejszym wielce zrealatywizowanym świecie poznawczym, nie rozumiemy podstawowych pojęć w ten sam sposób, co doprowadza do niemożności przyjęcia pojęć prawdziwych i aksjomatycznych, czyli tego, na czym buduje się jakikolwiek ład społeczny. Często bowiem po obustronnym wyjaśnieniu rozumienia pojęć, znika problem sporu.

2) in varietate unitas
Współczesny ruch ekumeniczny zmierzający do poszukiwań jedności w rozbitym chrześcijaństwie zakłada tzw. „jedność w różnorodności” (in varietate unitas), który polega na tym, że strony prowadzą dialog na bazie dążenia do jedności w poszanowaniu różnorodności. Jednakże założeniem apriori jest to, że fundament i istota wiary, prawdy wiary muszą być dla
wszystkich takie same i tak samo rozumiane. Natomiast ich forma, czyli sposób przeżywania, inkulturacji może być różny.

3) Budowanie pojednania narodowego na prawdzie historycznej i moralnej w oparciu o spuściznę narodową
Wcześniej poczynione założenia prowadzą do meritum sprawy, a mianowicie nie tyle „co powinniśmy robić, by osiągnąć zgodę narodową”, a raczej „na podstawie czego należy prowadzić narodowy dialog”. Prawdziwy dialog dążący do pojednania narodowego winien być oparty na historycznej i moralnej prawdzie, poszanowaniu obyczajów i tego wszystkiego, co niesie z sobą spuścizna narodowa na przestrzeni X wieków. Dlatego nie można się spierać o fakty historyczne, o prawo naturalne, o spuściznę chrześcijańską i narodową etc. Fundament narodowy musi być wspólny i  niepodważalny, natomiast forma interpretacji może być czynnikiem ubogacającym tę spuściznę. Celem tegoż dialogu winno być dobro wspólne, narodowe, a nie partykularne. Takie też treści winny być propagowane na wszystkich szczeblach edukacji, w mediach, kościołach i polityce.