W debacie Fundacji odpowiada Elżbieta Isakiewicz

Obracamy się w sferze niewyrażalnego. Bowiem relacje, jakie nawiązujemy z ojczyzną nacechowane są intymnością, którą tworzymy z członkami najbliższej rodziny. Równie dobrze można by zapytać: po co nam matka, ojciec, dziecko, żona, mąż. Podobne są też odruchy emocjonalne: utrata ojczyzny – na skutek wymuszonej emigracji, okupacji czy aneksji przez obce państwo – potrafi wywołać ból i tęsknotę porównywalne z cierpieniem po utracie miłowanej istoty. Ten gatunek dogłębnego, fundamentalnego zasmucenia stawał się zarzewiem wielkich polskich powstań, od Listopadowego w 1830 roku poczynając poprzez Styczniowe z 1863 po Warszawskie w 1944. Krzywdy wyrządzone ojczyźnie – tak samo jak razy zadane matce – zdolne są wzbudzić sprzeciw i bunt tłumów, choć poczucie owej krzywdy opiera się na subiektywnym rozpoznaniu .(Na przykład zaaplikowany Polsce po II wojnie światowej ustrój totalitarny jednym odpowiadał, a innym nie). Zwykle to społeczna elita wznieca płomień gniewu władny uwolnić pełgające napięcie mas i w sprzyjających okolicznościach obalić krzywdzicieli.

Obracamy się w sferze niewyrażalnego. Bowiem ojczyzna pełni rolę gniazda, w którym mościmy sobie dom. Nasiąkamy jego zapachem, oplatającymi je krajobrazami i językiem, na który przekładamy myśli i komunikujemy się z otoczeniem. Gen gniazda przywiązuje nasze stopy do ziemi wytyczonej na jego uwicie, obdarowując nas błogosławieństwem bezpieczeństwa, nasz umysł do zaszyfrowanego, niepojętego poza terytorium gniazda kodem historycznych i kulturowych symboli, nasze serce do polskości – owego nieuchwytnego, duchowego fenomenu, wznoszącego się ponad przekonania polityczne czy światopoglądowe, a mieszczącego w sobie między innymi takie zjawiska jak czuły odbiór muzyki Chopina czy hymnu narodowego, nastroju i smaku Wigilii, widoku nadwiślańskich wierzb.

Obracamy się w sferze niewyrażalnego. Bowiem Polska = matka = gniazdo = dom = polskość. Ten pełen subtelności związek odczuć, wrażeń, doznań, drgnień tka materię naszej tożsamości. Doskonale rozumiał to Witold Gombrowicz (którego książki pewien napuszony ideologicznie minister edukacji kazał swego czasu wykreślić z listy obowiązkowych lektur). Gombrowicz zalecał rodakom w „Dzienniku”: żeby zostać Europejczykiem, musisz przede wszystkim być Polakiem. Wskazywał zatem na tożsamość gniazda jako na wartość ubogacającą wspólnotę, odrębność, swoistość gniazda jako dary do niej wniesione. Wyposażeni w tę świadomość, nie traćmy z pola widzenia głównej tezy konstruującej niniejszą refleksję o relacji my (ja) – Polska i wyciągnijmy narzucający się wniosek: skoro mamy tu do czynienia ze zdarzeniem kordialnym, niewyrażalnym, uznajmy, że prawdziwe uczucie NIE WIE do końca, dlaczego kocha. Racjonalizacja miłości, tromtadrackie, złotouste o niej rozprawianie zalatuje kalkulacją, taniością, fałszem. Tak samo jest z ojczyzną. Nie należy ufać kochankom ani politykom wielomównym.

Elżbieta Isakiewicz
(Pisarka, reportażystka, eseistka, poetka)