Odpowiada prof. Marta Dziedzicka-Wasylewska

Zdecydowanie uważam, że poziom nienawiści i pogardy wykreowany jest przez media. Sama nie oglądam już telewizji chociaż zdarza mi się okazjonalnie zobaczyć to i owo i widzę, że „przemysł pogardy” funkcjonuje w całej pełni, chociaż zaczęło się to dawno — konkretnie w roku 2005, kiedy Lech Kaczyński został Prezydentem a PiS wygrało wybory parlamentarne. Jest to fakt, który można udowodnić, bez względu na opcję polityczną, której się kibicuje.

Niespotykana agresja, jaka od tej pory nastała w mediach była bezprecedensowa. Nigdy wcześniej — mimo wielu przecież fundamentalnych różnic światopoglądowych choćby pomiędzy środowiskiem SLD i szeroko pojętymi środowiskami posolidarnościowymi — nie posuwano się do takich inwektyw, agresji, mieszania z błotem wszystkich, którzy ośmielali się mieć inne zdanie niż wiodące w kraju media.

Właścicielom tych mediów a także naszym sąsiadom (co jest często tożsame) jest na rękę, abyśmy „skakali sobie do oczu”, dlatego jest to silnie kreowane i ciągle bardzo profesjonalnie wzmacniane a my się temu poddajemy, osłabiając nasz kraj (kraj przecież wspaniały a przede wszystkim nasz własny — nie mamy niczego innego…). W zasadzie nie jest to nic nowego — od zaborów dzieje się podobnie…

Pisał już Słowacki:
Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;
Pawiem narodów byłaś i papugą,
A teraz jesteś służebnicą cudzą.

Sukcesywnie umniejszając znaczenie polskości, patriotyzmu, poczucia dumy narodowej — odbiera się nam tożsamość i łatwiej wtedy manipulować społeczeństwem. Udało się nawet „zakopać pod ziemię” wielkość Jana Pawła II i wszystkie Jego nauki, kierowane przecież nie tylko do osób głęboko wierzących, bo wartościowe dla każdego człowieka, który poważnie traktuje swoje życie.

To jest moja diagnoza. Dlatego uważam, że należy promować zawsze i wszędzie: krytyczną analizę rzeczywistości, sprawdzanie faktów i źródeł informacji, niepoddawanie się manipulacji, myślenie samodzielne, spokojną merytoryczną dyskusję a przede wszystkim życzliwość dla drugiego człowieka.

Możemy to robić w naszych małych środowiskach, nie uginając się pod presją ogólnie obowiązujących trendów i  wątpliwych autorytetów. Z własnego doświadczenia wiem, że to działa. Krótko mówiąc: nie bądźmy „pawiem narodów i papugą”…