Któż nie wie, jak szczerze, dopóki mógł ze względu na wiek i na stan zdrowia, poświęcał wiele wysiłku sprawom nabożeństwa i kultu; nie powstrzymywały go od tego ani niedogodności miejsca, ani czasu, ani zajęcia, Czy mam przypominać jego ustawiczne modlitwy, czy niezłomne zachowywanie dni. świątecznych i odpustów? Pozwalał sobie opuszczać je tylko ze względu na chorobę dopiero w ostatnich latach, ulegając naleganiu lekarzy i namowom biskupów. To, co w najwcześniejszych latach wyssał jak gdyby z mlekiem matki, zachowywał wiernie i z całą usilnością do ostatniego tchnienia. Przyznaję, że są to zewnętrzne oznaki czci i obrzędy, i że nie na nich opiera się istota pobożności. Prawdziwa,, wewnętrzna pobożność zamknięta jest wewnątrz naszych dusz i woli. Tak jest z pewnością. Gdy jednak to wiadome jest Bogu jedynie i tylko On to do głębi poznaje, to nam okazuje się ta część Boża w rzeczach zewnętrznych, aby, według słów Chrystusa Zbawiciela naszego, tak świeciła przed ludźmi światłość nasza, aby widząc nasze dobre uczynki chwalili Ojca naszego, który jest w niebie. „Lepsza jest – mówił anioł do Tobiasza – modlitwa […]” wraz z-postem i jałmużną. Jezus Chrystus u Mateusza bardzo poleca te trzy rzeczy i wskazuje, jak je należy wypełniać.
A co powiedzieć o hojnej dobroczynności i szczodrości Zygmunta wobec ubogich, którym zapewniał wyżywienie i ubiór, chyba że przeszkodziła mu choroba, wiek albo jakaś klęska, albo wreszcie podjęcie-życia surowszego, bardziej oddanego Bogu. Na te uczynki usiłuje rzucić światło dzienne zapalony świecznik. Spójrzcie oto na te rzesze wypełniające nie tylko tę świątynię, ale nawet drogi i ulice, opłakujące swe sieroctwo po śmierci tak dobrego króla. I czyż nie jest dowodem wyjątkowej pobożności wspaniała wola i stałość w pełnieniu pradawnych obrzędów oddających cześć Bogu, w zachowaniu i obronie świętych ceremonii, w walce o zaspokojenie potrzeb sług Bożych, wśród rozluźnienia obecnych czasów, gdy wielu ludzi lekkomyślnie płonie żądzą, czy pragnieniem nowinek. Widział bowiem ten ‚bardzo mądry król, że nikt nie może wymyślić nic lepszego, nic odpowiadającego lepiej naszym czasom niż nasza religia, którą otrzymaliśmy do zachowania od uczniów Chrystusa, naszego Zbawcy, i od ich najbliższych, świątobliwych następców, którą ojcowie soborów zachowują od tylu wieków w całym chrześcijańskim świecie. Nie nauczył się bowiem, że tu czy tam, gdzieś w kącie, szukać należy Chrystusa ani też, że każdy zdoła, jak mu się podoba, tłumaczyć słowa Boże?, lecz wykładać je może tylko Kościół, Kościół – mówię – w którym jest pewna i nieprzerwana sukcesja apostolska, podstawa i umocnienie prawdy, jak tego uczyli starożytni, wielce świątobliwi i poważni doktorowie: Ireneusz, Cyprian i Augustyn. Tylko w niej jest dany duch prawdy, twórca prawdy i jedyny, który ją wykłada, Bóg, gdyż nie jest Bogiem waśni, lecz pokoju. Zaiste, powinni być wolni od tego, co ich rozdziela, co sprawia, że nie są stali, lecz dają się unosić za każdym podmuchem wiatru, jak mgły poruszane wichrem. Czyż zaś owe święte tajemnice Chrystusowe, których pragnął umierający zgodnie z chrześcijańskim obrzędem i które ze czcią przyjmował, polecając całego siebie Bogu pobożnymi słowami i westchnieniami, pokładając całą ufność w łaskawości i w miłosierdziu Boga – nie są – nawet w oczach nowinkarzy, jeśli ;się nie mylę, pewnym świadectwem pobożnie przeżytego życia.
Ponieważ zaś Zygmunt obdarzony był tak wielką pobożnością, zarówno jak sławnym pochodzeniem godnym największej chwały, nic dziwnego, że był także sprawiedliwy, wspaniałomyślny i łaskawy, wstrzemięźliwy, pełen umiaru, obyczajny, skromny, mężny, wytrwały, cierpliwy i wzniosłego umysłu, że pamiętał o przeszłości, wnikliwie badał teraźniejszość, bystro przewidywał przyszłość, zamiłowany był we wszystkim, co użyteczne w życiu publicznym i osobistym, rozumnie o to zabiegał. Nic dziwnego, że wobec krótkości życia ludzkiego, w ciągłych trudach dożył osiemdziesiątego drugiego roku życia, że przeważnie był pełen sił i mocnego zdrowia, i prawie do końca zachował siłę zmysłów i umysłu. Nic dziwnego, że miał wielki wpływ i powagę, zarówno wśród swoich jak wśród obcych, wśród dostojników i wśród maluczkich, że objąwszy w dojrzałym wieku rozległe królestwo po ojcu i po dwóch braciach, szczęśliwy i zwycięski w wojnach, mający powodzenie w czasach pokoju, szczęśliwy w małżeństwach i w potomstwie, wzbogaciwszy się o nowe posiadłości, rządził nim przez czterdzieści jeden lat tak dobrze, tak spokojnie, tak pomyślnie, otoczony taką życzliwością wszystkich zacnych, i pozostawił je swemu nieodrodnemu – jak ufamy – synowi w stanie bardziej kwitnącym, niż je objął.