Umiłowanie pokoju

Zygmunta jednak nie tyle wsławiły wojny, ile i pokój, do którego zawsze dążył. Świadczą o tym tak wielkie bogactwa i dostatki naszych ludzi, tak ożywiony handel z innymi krajami, tak wielka wspaniałość, by nie powiedzieć przepych, taka wytworność w budowlach, w jedzeniu, w wyglądzie, w mowie jak też i w obyczajach, jakiej nigdy przed tym królem w Polsce nie było. Świadczą o tym prawa i spisane z niemałą starannością, świadczą rozgłośnie licznie budowane zamki, ozdobne świątynie Boga i Najlepszego i Największego, tak wspaniale i okazale zabudowane gmachami publicznymi i prywatnymi: Kraków, Poznań, Lwów, Warszawa, Lublin, i Gdańsk i inne miasta, tak dobrze uprawna i zaludniona Ruś, Prusy, Litwa i Podole. Te ziemie, niegdyś pokryte lasami i nieuprawne, w dawnych czasach były wskutek ówczesnych warunków przeważnie opuszczone.

Wzmocnienie skarbu królestwa

A cóż powiedzieć o prywatnych skarbach Zygmunta i o publicznym skarbcu Rzeczypospolitej zgromadzonym bez niczyjej krzywdy do użycia w ostatecznej potrzebie? O tylu i tak wielkich posiadłościach, oddanych w zastaw przez jego przodków, które on wykupił? Ma to tym większe znaczenie i tym bardziej jest zaszczytne, im bardziej haniebną i szpetną było rzeczą, że niektórym królom przed nim niekiedy brakło pieniędzy na codzienne wydatki. Nie mniej szczęśliwe i ważne było to wydarzenie, że za jego panowania księstwo zatorskie i Mazowsze powróciły do Polski po czterystu prawie latach. Prusy przyjęły poddaństwo, tak długo odrzucane i wielokrotnie strząsane. Pomorzanie słupscy, zniewoleni pod przysięgą, powrócili do przerwanej już od tak długiego czasu jedności i zależności od tego króla.

Małżeństwa i dzieci

Nie trzeba dłużej zatrzymywać się nad wspominaniem małżeństw i dzieci, które są tak ważną częścią szczęścia ludzkiego. Wielu jest w tym zgromadzeniu, którzy znali pierwszą małżonkę, Barbarę, córkę Stefana, hrabiego na Spiszu i wojewody Siedmiogrodu, pod którego wodzą nieraz Węgrzy walczyli z Turkami, siostrę Jana, później króla Węgier, niewiastę świątobliwą i bogobojną. Panuje przekonanie, że ona uprosiła u Boga owo wielkie zwycięstwo nad Moskwą pod Orszą swymi usilnymi modłami w dzień i w nocy i łzami, hojnością wobec ubogich, surowym umartwianiem ciała. Jak głęboko była za życia zjednoczona ze swym małżonkiem, o tym świadczy wielka i długa żałoba najłaskawszego króla, jego obfite łzy i prawie niewieście głośne skargi po jej śmierci. Gdy utracił ją przedwcześnie, w trzecim roku [małżeństwa], pojął za radą cesarza a Maksymiliana drugą żonę, Bonę Sforza, córkę Jana Galeazzo Sforza, księcia Mediolanu, oraz Izabelli Aragońskiej.

Jej dziadem po kądzieli był Alfons, drugi tego imienia, król Neapolu, wielce sławny starożytnością królów Aragonii i Sycylii (z tego rodu po kądzieli pochodzą również potężni władcy Karol i Ferdynand), jak też i własnym męstwem. Przodkiem jej po mieczu był Franciszek Sforza, syn Sforzy, który pierwszy swymi wszystkimi czynami dał początek temu rodowi. Ten, prowadząc pomyślnie wiele ciężkich wojen z największymi wodzami, z najpotężniejszymi narodami i z najwybitniejszymi wojownikami całej Italii, napełnił ten kraj sławą i grozą swego imienia, a Filip Maria, książę Mediolanu, uznał go za godnego ręki swej córki Marii i księstwa mediolańskiego jako jej wiana. Ponieważ jest tu obecna, pogrążona w głębokim bólu i żałobie po stracie najmilszego małżonka, jak ją tu widzicie, nie powiem o niej nic poza tym, że przeżywszy z nim prawie trzydzieści lat, pielęgnowała swego i królewskiego małżonka w ciągu kilku ostatnich lat jego życia schorowanego, prawie bez sił, okazując mu bez przerwy już nie tylko miłość małżeńską, ale i wszelkie posługi. To spowodowało, że i król wzajemnie był dla niej wielce miłościwy.

Z tych dwu małżonek miał z Barbarą córkę Jadwigę, znakomitą niewiastę, którą wydał za Joachima, elektora marchii brandenburskiej, i z której doczekał się wnuków. Najstarszą córkę Bony, Izabellę, niewiastę obdarzoną wzniosłym i królewskim umysłem, wydał za Jana, króla Węgier, już poprzednio z nim spokrewnionego. Po niej miał wnuka, królewskiego – jak powiadają – ducha. Ta niewiasta już od wielu lat po śmierci męża panuje w najbardziej napadanej i udręczonej części Królestwa [Węgier]. Nie dane zostało ojcu (tak jak by tego pragnął) zabezpieczyć trzech pozostałych córek: Zofii, Anny i Katarzyny, panien godnych małżeństwa z wielkimi królami. Widzicie je tutaj, ułamane bólem z powodu przedwczesnej śmierci ojca, płaczące, powalone na ziemię. Syn zaś jedyny, ten oto Zygmunt August, jako chłopię w dziesiątym roku życia wtajemniczony został w rządy ojca, w jego sprawy i wysiłki, koronowany przed osiemnastu laty. Gdy stał się młodzieńcem, z woli ojca pojął żonę, najstarszą córkę Ferdynanda Rzymskiego, króla Węgier i Czech. W tej niewieście [ród szedł w zawody z pięknością, piękność z uprzejmością i łagodnością, ta z rzetelnością, rzetelność wreszcie z pobożnością (której ojczyzną była cnota), tak że nie wiadomo było, co w niej należało najwięcej podziwiać. Gdyby żyła dłużej, gdyby dała świekrowi upragnione, podobne do niego, wnuki, dopełniając tym jego szczęście, utrwaliłaby pokój tego królestwa. Nie zasłużyły na to, sądzę, nasze grzechy.

Opis cech fizycznych Zygmunta Starego

Teraz powracam do króla Zygmunta. Czyż nie był obdarzony szczególnym szczęściem, zrodzony z ojca króla, z królewskich przodków, z matki, córki cesarza i siostry wielkiego króla? Czyż nie widział swych trzech braci i swego jedynego syna na tronie? Czyż sam nie panował szczęśliwie w ciągu czterdziestu jeden lat? Czyż nie zjednywał sobie czci znakomitych książąt, czy nie był postrachem wrogów i czy nie budził podziwu wszystkich? Czyż nie pozostawił królestwa o wiele bardziej kwitnącego prawami, zamożnością, zabudową, wytwornością i chwałą, aniżeli je objął? Czyż nie miał córki królowej i drugiej, nie niższej niż królowa? Czyż nie dały mu one wnuków i wnuczek? Czy wreszcie nie miał syna, którego uczynił współkrólem i swym następcą? Czyż, umierając, nie pozostawił u wszystkich zacnych wielkiej tęsknoty? Czyż w jego życiu nie spotkały się rzeczy przesławne i pamiętne po najdalsze pokolenia? Wszystko to jednak są dobra tylko zewnętrzne, za które los często się mści, które rozdziela jednak według swego rozumienia i zamiaru. Jak mam opisać jego piękność i postawę, siłę do znoszenia szlachetnych trudów, dostojne oblicze, twarz – jak mówi największy poeta – godną najwyższej władzy? Nie mogę tego uczynić, choćbym najusilniej chciał. Najpierw bowiem prawie wszystko to w nim zaczęło słabnąć wraz z coraz bardziej ciążącym mu wiekiem, co przedstawiłem w tym świetle. Pozostały w nim jednak nie przyćmione wiekiem podeszłym ślady tych rzeczy. Starsi ludzie, którzy widzieli jak to czynił, opowiadają dowody jego mocy i sił: jak, w kwiecie wieku będąc, łamał żelazne podkowy, rozrywał grube liny konopne, ręką naciągał kusze, rozrywał talie kart do gry. I to jednak może się komuś wydawać rzeczą błahą.

Jako nieostatnią część dóbr (którymi został obdarzony) należy wymienić zdrowie. Cieszył się stale, aż do późnej starości, zdrowiem, harmonijną budową wszystkich członków, która pozwalała szybko odzyskiwać siły nadwątlone chorobą. Cieszył się sprawnością zmysłów, która nie opuściła go prawie do końca, trwałą pamięcią, zwłaszcza najlepszych lat, wreszcie bystrością umysłu; tą znacznie przewyższał braci i przodków. Lecz i to wszystko, choć bardziej właściwe człowiekowi i wyższe aniżeli przymioty wymienione poprzednio, dotyczy jednak raczej ciała, które jest pośledniejszą częścią człowieka. Nie są więc i te przymioty godne wielkiej chwały i podziwu, ponieważ rodzimy się z nimi, nie zależą od nas i są wspólne wolnemu obywatelowi na równi z niewolnikami, człowiekowi wykształconemu na równi z prostaczkami, szlachcicowi i prostemu ludowi, królowi na równi ze sługami dźwigającymi ciężary, wreszcie zacnemu mężowi na równi z występnymi. Chociaż nawet nieme bydlęta nie są pozbawione niektórych tych dóbr. Zwierzęta mają niektóre z tych darów w stopniu wyższym i znakomitszym niż my. Przewyższają nas bowiem siłą niedźwiedzie i lwy, zwinnością – jelenie i żubry, długowiecznością – znowu jelenie, pięknością – konie i pawie, zdrowiem – ryby, bystrością zmysłów – rysie, orły, psy i sępy, skrzętnością i pewnego rodzaju pomysłowością – słonie, wilki i pszczoły; inne zaś innymi przymiotami. Zresztą prawdziwa i właściwa chwała człowieka opiera się na jego duchu. Najmędrsi ludzie uważali ciało częściowo za narzędzie ducha, częściowo za jego siedzibę, po części zaś nawet za więzienie lub miejsce kaźni. Ducha uważają za godnego miana człowieka. Ci, którzy najgłębiej to rozważyli, uznali, że ciało jest częścią człowieka, ale znacznie pośledniejszą. Wszelką doskonałość i wyższość człowieka widzą w życiu duchowym.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20