Gospodarowanie Rzeczpospolitą i hojność Zygmunta
Powróćmy jednak do naszego tematu. Jak widzicie, Zygmunt okazywał szczególną łaskawość w sprawach prywatnych jak i publicznych. Był jednak oszczędny wobec tych, którzy zasłużyli się jemu albo Rzeczypospolitej. Słusznie. Któż jednak zrobi mu z tego zarzut, gdy dobrze rozważy, jak pusty był skarb przed panowaniem tego króla? Poprzednicy jego zastawili wiele posiadłości i dóbr królewskich. On wspierał pieniędzmi królów będących w potrzebie, by nie zabrakło im na codzienne wydatki. Jeśli się nie mylę, wypłacił nie wypłacone przez ojca posagi wszystkim swoim siostrom. Wyposażył dwie córki, a dla trzech pozostałych zostawił posagi do wypłacenia i zabezpieczył je stosownie do godności swojej i królewskiego stanu. Wypłacił żołnierzom swoim i zaciężnym ponad dwieście tysięcy złotych należne im tytułem żołdu od braci jego, Jana Olbrachta i Aleksandra. Prowadził liczne wojny, nie bez wielkich kosztów. Miał też i inne wydatki. Gdy kto rozważy to wszystko należycie, a jednocześnie pomyśli, do jakiego poniżenia zmuszała niekiedy ta pustka w skarbcu jego ojca i braci, a także dalszych przodków, będzie o wiele bardziej wyrozumiały dla Zygmunta. A jednak nie zaniedbywał niczego, co uważał za potrzebne dla chwały Królestwa i Ojczyzny, dla godności i wspaniałości państwa. Nie chcę jednak powtarzać tego, co już poruszyłem, jak sprawa jeńców wykupionych z niewoli barbarzyńców, jak odzyskane majątki, jak usunięcie przyczyn wojny, jak zapobieżenie, by potężny wróg nie napadał na nas w celu łupieży, jak sześciokrotne zaślubiny obchodzone z wielkim przepychem, jak domy budowane w wielu miejscowościach na miejscu starych chałup, zdobione z królewskim przepychem, a także zamki
I w Kamieńcu Podolskim, we Lwowie, w Sandomierzu, w Korczynie, w Wilnie, w Krakowie (ten przebudowany dwukrotnie) i inne – odnowione lub umocnione, jak zakupione lub zbudowane maszyny oblężnicze, jak częste poselstwa wysyłane do obcych władców i przybywające od nich, zawsze przyjmowane wspaniale i hojnie odprawiane. Na to wszystko łożył wiele kosztów. Z wielkim przepychem wystąpił w Wiedniu na spotkaniu z cesarzem Maksymilianem i z królami Władysławem i Ludwikiem, aby imię Polaków i Litwinów, dotychczas nieznane i lekceważone u obcych jako znamienne ubóstwem, słabością i barbarzyństwem, zaczęło być sławniejsze i bardziej godne podziwu.
Po tylu wydatkach poniesionych nie dla zbytku, nie dla uciechy czy dla własnej rozkoszy, lecz dla pożytku, dla dobra, dla chluby i dla sławy Rzeczypospolitej, nie można mu mieć za złe (a nie wiem nawet, czy nie zasługuje to na większą jeszcze pochwałę), że nie zostawił pustego skarbca dla potrzeb swego syna, spadkobiercy i dla przyszłych potrzeb Rzeczypospolitej (że przemilczę posagi córek), dla zaspokojenia przyszłych potrzeb, na wydatki wojenne, gdyby skądkolwiek wypowiedziano nam wojnę. Gdy jednak to sobie postanowił, nie ograniczył swojej hojności i wspaniałomyślności do spraw osobistych, ale obdarzał mężów dzielnych, uczonych i mądrych, czy z jakiegokolwiek innego powodu pożytecznych dla Rzeczypospolitej zarówno zaszczytami, jak i innymi dobrodziejstwami. Gdy wspomnę bowiem uczonych mężów, naszych i obcych, których dzieła, jak sądził, mogą być zaszczytnie wykorzystane dla wielkich spraw lub którzy – jak się spodziewał – swymi pismami i pochwałami mogli wsławić jego imię lub sławę jego ludów, to czyż nie wynagrodził hojnie wielkimi dobrami Konstantego księcia Ostrogskiego? Czyż nie cenił wielce pochodzącego z ludu Osłafija, człowieka nikomu nie znanego, ale bardzo dzielnie walczącego w wojnach z Tatarami i czujnego? Czyż nie obdarzył go hojnie po długim oblężeniu zamku w Czerkasach, napadniętego przez Tatarów i Turków, i ocalonego dzięki ‚mężnej obronie? Cóż powiem o Mikołaju Sieniawskim, mężu wybitnym nauką i doświadczeniem wojennym, jaśniejącym także znakomitym męstwem, podniesionym do tak wysokiego stanowiska, jakie dziś zajmuje? Co o Janie hrabim Tarnowskim, jaśniejącym wszelką chwałą, zarówno obsypanym zaszczytami jak podniesionym do najwyższej godności, obsypanym dowodami wdzięczności i pochwałami? Gdy powracał czy to z wojny moskiewskiej po zburzeniu Staroduba, czy to po pobiciu Mołdawian pod Obertynem? Sam [król] obsypał go zaszczytami i hojną nagrodą, za ogólną zgodą całej Polski. Ci dwaj żyją i są tu obecni; skinieniem głowy potwierdzają moje słowa. Sądzą oni, że największą nagrodą cnoty jest wieczna chwała ich czynów, której nigdy się nie utraci. Zamilczę o Bielskim i o Ladskim, zbiegach z Moskwy, których przyjął z honorami i obdarzył znacznymi dobrami ze względu na ich dary umysłu, na ich wierność i na znajomość sztuki wojennej. Zygmunt więc nie był i pod tym względem skąpy. Jeżeli zaś kiedy okazał się takim, to nie z własnej woli, ale z konieczności, zwłaszcza w miarę, jak się starzał.