Następnie, gdy chciał rozerwać umysł, zmęczony ciągłymi poważnymi sprawami Rzeczypospolitej i prawie słabnący, czynił to zazwyczaj polując konno na jelenie, łosie, dziki, niedźwiedzie lub żubry, co było również pożyteczne dla jego zdrowia i ćwiczyło jego wytrwałość. Te zamiłowania były mu wrodzone i odziedziczone. Lubił także przyglądać się walkom konnym i turniejom. Nie lubił jednak tracić czasu na błazeńskie żarty, na płoche i nieszlachetne zabawy czy na krotochwile komediantów. Nie będę dłużej mówił o wstrzemięźliwości i umiarkowaniu tego króla.
Pozostała nam jeszcze [do omówienia] jedna wielka i przesławna cnota jego, która jest taka, że ani jutrzenka, ani wieczorna zorza nie jest tak wielka i tak wspaniała, jak powiedział pewien mędrzec: „Sprawiedliwość – rzeknę – utrzymująca, jak powiedział bardzo mądry król Salomon, panowania i utrwalająca królestwa” [Arystoteles, Etyka; Ks. Przysł.]. Tą cnotą szczególnie jaśniał ów król. Przeto słusznie panowanie jego i królestwo było trwałe. Jeśli patrzysz bowiem na jego bezstronność i na równowagę w wydawaniu wyroków sądowych, czy też na powagę i na stałość wśród różniących się a niekiedy zwalczających sądów senatorów, i wśród ich usiłowań, by go skłonić do okazania łaskawości lub nie łaskawości, czy na jego pracowitość i cierpliwość w sprawowaniu sądów, o ile mu na to siły pozwalały, czy w wysłuchiwaniu skarg ludzi słabych, to jest co podziwiać i tym bardziej chwalić. Podziw budzi także jego powściągliwość: za swego panowania nikomu nie przeszkadzał w posiadaniu jakichkolwiek świetnych i uroczych posiadłości przylegających do królewskich. Wszyscy woleliście mieć jego za sąsiada aniżeli możnych.
Jak mam wysławiać jego wierność w obietnicach i w przymierzach zarówno w przyjaźniach; wobec wrogów i wobec przyjaciół? Wspomniałem już o niektórych [przykładach] dotyczących tego mianowicie, że nigdy nie dał się skłonić ani krewnym, ani powinowatym do zerwania przyjaźni z cesarzami Karolem i Ferdynandem. Jak bardzo zaś dotrzymywał obietnic, na to w razie potrzeby przytoczyć mogę zdania pewnych znakomitych mężów, świadomych tego, a częściowo są tu obecni, słuchając w milczeniu, niektórych zaś nie ma już wśród żyjących. Gdy im kiedyś raz coś przyrzekł, ani łaskawość, ani niełaskawość, ani prośby, ani namowy, ani czyjekolwiek łzy nie mogły go odwieść od dotrzymania tego, co obiecał.
Nie było w nim żadnego fałszu ani dwulicowości. Jego sposób bycia i mowa były otwarte i proste. Ponieważ zaś pilnie strzegł wszystkiego, co dotyczy Rzeczypospolitej, wszystko doprowadzał do rozkwitu, zachowywał sprawiedliwość w nagradzaniu i w karaniu, w surowości i w łaskawości, trzeba i o tym co nieco powiedzieć. Jedno i drugie bowiem zachowywał, nie zaniedbując jednego, by iść za drugim. Gdy zrozumiał, że rządził narodami wolnymi i bynajmniej nie złośliwymi, i że, zwyczajem ustanowionym przez naszych przodków, dostateczną karą za zbrodnie i za tchórzostwo była niesława i wstręt ze strony wszystkich zacnych mężów, nieskory był do surowości i do kar sięgających źródła [zła] i tylko w razie konieczności uciekał się do kar, jak lekarze stosują wycinanie lub wypalanie. Tak na przykład ukarał śmiercią pewnych rajców kazimierskich za rzeź szlachty, jakiej dopuścił się tłum podburzony; zapobiegł większemu złu grożącemu, gdyby ich przykład miał zachęcić potomnych do zuchwałego podjudzania tłumu, który trudno powściągnąć. W Gdańsku poddał karze śmierci przywódców rokoszu miejskiego. Następnie jako wódz całkowicie-oczyścił śląską dzielnicę od zbójców, którzy szkodzili jej sławie od czasów, kiedy Czesi i Węgrzy toczyli tam wojny za panowania królów Macieja i Jerzego, a zwłaszcza za panowania Władysława. Ten jego postępek chwalą wszyscy sąsiedzi, a Ślązacy szczególnie zachowują we wdzięcznej pamięci.