…….

Pod szyldem „Bez Tytułu” pojawiały się teksty rozmaite, które kierowane były do studentów i mieściły się w szeroko pojętej tematyce społeczno-kulturalnej. Wśród redaktorów było wielu znakomitych kolegów, w tym Ludwik Stasik, który zasłynął później z Jerzym Donimirskim i Antonim Zielińskim wmurowaniem w biały dzień na krakowskim Rynku Głównym tablicy upamiętniającej drugą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych. Mimo stanu wojennego i mimo obecności milicji, która nie rozumiała, co w okolicy wieży ratuszowej „naprawiają” jacyś „robotnicy”.

Finalnie jednak redakcja „Bez Tytułu” okazała się za mała dla tak silnych osobowości, jakie ją tworzyły. Osobiste ambicje i personalne napięcia zaczęły psuć atmosferę i utrudniać pracę. W takich warunkach zrezygnowałem z funkcji redaktora prowadzącego. Zastąpił mnie Krzysiek Gurba (dzisiaj profesor, wykładowca Uniwersytetu Pedagogicznego), ale nie na długo – żywot „Bez Tytułu” po czterech numerach przerwało wprowadzenie stanu wojennego.

W międzyczasie w ramach działań Niezależnego Stowarzyszenia Studentów zostałem współzałożycielem wraz z Jarkiem Zadenckim, Janem Marią Rokitą, Konstantym Miodowiczem, Jarosławem Gowinem, Krzysztofem Dawidowiczem i innymi kolegami Klubu Myśli Patriotycznej „Jagiellonia”. Celem klubu było rozwijanie polskiej myśli niepodległościowej i państwowej, uczestniczenie w pracach na rzecz utrwalania i zachowania tożsamości narodowej Polaków oraz refleksja nad rolą społeczną inteligencji i jej powinnościami względem narodu.

I to był dla mnie kolejny moment przełomowy, bo już wkrótce pod auspicjami Jagiellonii i NZS-u założyłem oficynę wydawniczą drugiego obiegu pod nazwą Oficyna NZS UJ „Jagiellonia”2. Znalazłem się więc w miejscu najbardziej dla siebie odpowiednim: wydawałem niezależne książki poza cenzurą, choć w czasie istnienia pierwszej Solidarności takie działanie, mimo że nielegalne, to jednak nie było specjalnie ryzykowne, tak jak wcześniej i później po wprowadzeniu stanu wojennego. Książki zawsze kochałem miłością zapamiętałą, publikowanie zaś wolnej myśli było dla mnie doświadczeniem wręcz mistycznym, odkąd tylko spotkałem się ze zjawiskiem drugiego obiegu. Początki były trudne, bo wiedziałem wprawdzie, co chciałem robić, ale od strony technicznej kompletnie nie miałem o tym pojęcia. Zgadywałem tylko, że muszę dotrzeć do osób, które mają do dyspozycji maszyny offsetowe i papier. W owych czasach jedno i drugie nie było towarem powszechnym – papier podlegał przydziałom, o których mogłem tylko pomarzyć, natomiast o

2 Tamże, s. 60.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16