….

Droga do upadku

Historycznie ideologia równości ludzi zaczęła się pojawiać w XVIII wieku w związku z kryzysem monarchii, ale pełny jej rozwój obserwujemy od wieku XIX. Ideologia ta, nie w kategorii prawa do równych szans, ale w kategorii równości powszechnej w każdym aspekcie, jest kłamstwem prowadzącym do powolnego, ale całkowitego upadku społeczeństw hierarchicznych. Ponadto po osiągnięciu pewnego poziomu zamożności wiodących grup czy klas społecznych w różnych państwach europejskich – zgodnie z zasadą biologiczną osiągania potrzebnej ilości pożywienia jak najmniejszym wysiłkiem – pojawiła się pokusa sięgania po te zasoby przez biedniejszych.

Demokracja, a zwłaszcza demokracja powszechna są wynalazkami stosunkowo nowymi. Początki uspołecznionych naczelnych zawsze cechował porządek hierarchiczny – władza jednostki i szczeble wpływów. W strukturach hierarchicznych trzeba zasługiwać, w demokracji wystarczy być. Hierarchiczne społeczeństwo generowało doskonalenie się i rozwój coraz bardziej wyrafinowanych ideałów, estetyk i myśli, społeczeństwo równościowe zaś popada w narcystyczną samoakceptację, wynikającą z upowszechniania podświadomego przekonania, że wystarczy naśladować rówieśników, bo to, w związku z wzajemnością naśladowania, gwarantuje akceptację środowiskową. Najłatwiej jednak naśladuje się kolorową miernotę.

Idea równości zwiększa radykalnie oczekiwania społeczne: ochrony, opieki, bezpieczeństwa, a przede wszystkim dostatku. Bez wysiłku, bez odpowiedzialności, bez samodzielności. Wyzwala zarazem tendencje do zniszczenia kultury, tradycyjnej rodziny i szacunku dla historii, a przy okazji pogardę dla inteligencji, dobrych manier i szczytowych osiągnięć ludzkiej myśli i sztuki. Destrukcja kulturowych wzorców ludzkiej dorosłości uwalnia wcześniej przez nie tłumiony biologiczny, neoteniczny infantylizm.

W związku z brakiem biologicznie zdeterminowanej formy dorosłości, gdy znika – ukształtowana w przeszłości – społeczno-kulturowa motywacja do uzyskiwania dojrzałości, homo sapiens pozostaje wyłącznie dziecinny. I narasta jego dziecięca frustracja objawiająca się często prymitywizmem, chamstwem i wulgarnością. Wszystkie naczelne żyją w społecznościach hierarchicznych. Tak też żył przez kilka tysięcy lat człowiek. Znacząca, równościowa zmiana struktur społecznych w większości państw, która to zmiana miała być szlachetnym postępem, degeneruje nasze wcześniejsze osiągnięcia kulturowe. Wszechogarniająca konsumpcja, stająca się jedynym celem zdziecinniałych homo sapiens, prowadzi do upadku.

Obserwowane i opisywane w XIX i XX wieku zjawiska, nazywane buntem mas, homo sovieticusem czy człowiekiem bez właściwości, są tym samym i mają to samo, niezwykle silne, umocowanie biologiczne.

Wciąż oczywiście są osobistości i środowiska, które tej degradacji kulturowej człowieka starają się przeciwstawiać. Nadzieje na ich zwycięstwo są wszak płonne i nie ma dla nich podstaw, bo coraz większej liczbie nowych, dziecinnych ludzi Immanuel Kant, Fidiasz czy Thomas Stearns Eliot nie są do niczego potrzebni. Jednakże odrzucenie wzorców, które przekraczają człowieka, na rzecz infantylnego naśladowania rówieśników i utrwalenie najbardziej negatywnych cech zdziecinnienia w dłuższej perspektywie doprowadzą do regresu cywilizacyjnego ludzkości. Ludzkości, która wcale nie ma boskiej gwarancji na wieczne istnienie.

Stada roszczeniowych i leniwych osobników, którymi się stajemy, „wyjedzą sobie” w ten sposób drogę do zagłady, tworząc „kulturę” przegrywającą we współzawodnictwie, a przyszłe cywilizacje ludzkie tworzyć będą wojownicze społeczności rządzone despotycznie. Świata, który znany był ludziom w minionych wiekach, uratować się nie da, chociaż próbować trzeba.

Krzysztof Budziakowski

1 2 3 4 5 6