Odpowiedź na to pytanie można według mnie zredukować do dwóch punktów:
1. najlepiej tak jak inne państwa, którym się powiodło i żeby nic nie opowiadać o „specyfice” lub
2. zgodnie ze starym polskim przysłowiem: oszczędnością i pracą …
Ta druga możliwość ma jednak tę słabą stronę, że skoro znamy ją od setek lat i niewiele z tego dla nas jako społeczeństwa wynika, więc możliwość zastosowania jej akurat w naszej generacji, jest mało prawdopodobna. Mamy przecież od pokoleń te same przywary narodowe – dążenie do przywilejów dla wybranych grup, skłonność do korupcji na różnych poziomach, w tym do najgorszej, czyli kosztem państwa i społeczeństwa, brak polityków, którzy byliby zdolni do przekonania wyborców, aby zrozumieli, że bogactwo narodów wynika z pracy, czyli że nie ma nic takiego jak obiad za darmo, że pieniądze, które rząd „daje” to pieniądze podatników itd. Dla Amerykanina (USA) zawłaszczenie pieniędzy podatników (taxpayers money), jest niemal synonimem zdrady narodowej.
Jak się mogą społeczeństwa i państwa wzbogacić?
Zacznę jednak od wskazania, jak się nie mogą wzbogacić, ani Polacy, ani inni postsocjalistyczni. Podróżując zawodowo, szczególnie po przemianach rozpoczętych w 1989 r., po wielu państwach, od skrajnie biednych po bogate, a także obserwując proces transformacji ekonomicznej i społecznej zwłaszcza w tych krajach, które wcześniej były państwami gospodarki centralnie planowanej, uważam, że warunkiem nie wystarczającym, ale koniecznym do osiągnięcia sukcesu było i jest zreformowanie, a często zbudowanie prawie od nowa, nie tylko teoretycznego, ale i efektywnego wymiaru sprawiedliwości. Od sądów powszechnych (kluczowe), przez sądy administracyjne, wojskowe, po Sąd Najwyższy. Politycy byłych państw tzw. socjalistycznych, pomimo zmian w zasadach funkcjonowania gospodarki zachowali bowiem przekonanie, że demokracja niekontrolowana jest zbyt blisko anarchii, by można ryzykować, a przecież oni wiedzą lepiej, co jest dobre dla narodu. Zwłaszcza, że opozycja nie ma racji i jest według nich niedojrzała, nieodpowiedzialna i stanowi dowód działania wrogich, zewnętrznych sił. Po podporządkowaniu rządzącym wymiaru sprawiedliwości to już niedaleko do prawdziwej katastrofy i typowych problemów wielu państw byłego bloku Związku Radzieckiego, czyli korupcja w formie zawłaszczania państwa. Ta sama, chociaż już nie taka sama, która wykończyła I Rzeczpospolitą i wbrew wielu opiniom miała się dobrze także w II. Obecnie zagraża nam nadal, chociaż już w zmodernizowanej wersji. Notabene warto tu zaznaczyć, że w latach międzywojennych, korupcja stanowiła duży problem, czemu sprzyjała „wyższa biurokracja”, która „Stała się potrzebną – i jak potrzebną! – jedynej rządzącej partii …”. Traciło wówczas Państwo i tracili wszyscy „pozbawieni „pleców”, „koneksji”, „stosunków”, „kontaktów” (jakże znamienne dla naszych czasów jest bogactwo synonimów słowa „protekcja” pisał Ksawery Pruszyński. [K. Pruszyński, Kto nami rządzi? „Polityka” 1938].
Do zwalczania korupcji, a szczególnie jej współcześnie najgroźniejszej formy, czyli zawłaszczania państwa, nie wystarcza tylko przejrzystość, której tak brakuje, a Transparency International, czyli międzynarodowa organizacja pozarządowa zwalczająca korupcję, uważa za początek zła. Zawłaszczanie państwa wynika z uzasadnionego poczucia bezkarności rządzących, spowodowanego uległością sądownictwa i jego uzależnieniem od władzy wykonawczej. Nawet tej wybranej demokratycznie. Sama przejrzystość wówczas nie wystarcza.
Kolejnym problemem jest nadużywanie cenionych symboli i idei do przykrywania własnej nieudolności we wprowadzaniu trudnych ekonomicznie, ale koniecznych przemian, przy jednoczesnej minimalizacji kosztów społecznych. Odzyskanie wolności, uzyskanie niezależności danego państwa od państwa hegemona, nie zatrzymało przecież działania podstawowych praw ekonomicznych, w tym prawa podaży i popytu. Nadal źródłem bogactwa narodów pozostaje praca, a nie rozdawanie kolejnym grupom i instytucjom przywilejów, a pieniądze w budżecie państwa nie biorą się z nawet najbardziej uzasadnionych potrzeb. Patriotyczne bądź religijne słownictwo, czy patroni, tylko utrudniają potencjalną krytykę, ale nie przykrywają na dłuższą metę problemów będących konsekwencją ekonomicznie szkodliwych decyzji. Zastanawiałem się nie raz, o co chodzi z tymi nazwami? Polski Ład, Polski Holding Spożywczy, Bank Polski itd. W Polsce imię Jana Pawła II ma 1274 szkoły, 40 szpitali itd. A co jeśli któreś z nich przestaną działać prawidłowo? Czy Autorzy, a przede wszystkim zatwierdzający takie nazwy, nie obawiali się, że w przypadku problemów, niepowodzenia, niewłaściwego zarządzania, nie zaszkodzą wizerunkowi Polski lub świętych? Czy to nie jest po prostu zabezpieczenie przed ewentualną krytyką? A co będzie jeśli Polski Holding Spożywczy nie spowoduje wzrostu udziału rolników w cenie detalicznej, a patronat świętego nie zapobiegnie konieczności zamknięcia szkoły? Pamiętajmy o tym, bo to przecież w Krakowie Stwórca upomniał Jana Stykę: „Ty mnie nie maluj na kolanach. Ty mnie maluj dobrze”.
Oszczędnością i pracą …
a. Oszczędnością
Norwedzy to społeczeństwo o chłopskiej mentalności. Panami byli często Duńczycy lub Szwedzi, czyli okupanci. U nas panami, właścicielami ziemskimi byli Polacy. Ale byli to Polacy, którzy uważali się za oddzielny, lepszy „naród szlachecki” i zaliczenie ich do tego samego narodu co chłopi, przez wieki wywołało ich i gniew i zdziwienie. „Zastaw się, a postaw się” było w Polsce zrozumiałe i powszechnie stosowane. Społecznie podejrzane i naganne przez wieki, były oszczędne przyjęcia, czy zamknięcie bram przed kolejnym, pustoszącym spiżarnie kuligiem. Po tym polsko-norweskim porównaniu nic więc dziwnego, że to Norwedzy utworzyli po znalezieniu i rozpoczęciu eksploatacji dużych zasobów złóż ropy naftowej Norweski Państwowy Fundusz Emerytalny. Już w 1972 r., czyli zaledwie rok po rozpoczęciu wydobycia, parlament przyjął jednomyślnie (!) „Dekalog naftowy”, czyli prawną podstawę prawną założenia Funduszu. Norwegia swoją polityką oszczędności dała budujący przykład, że klęska surowcowa (paradoks bogactwa) to nie konieczność, ale tylko możliwa zasadzka losu.
Przejeżdżałem niedawno przez Karlino. Kto jeszcze pamięta, że w grudniu 1980 trysnął tam gejzer ropy naftowej. Już mieliśmy być drugim Kuwejtem, a pieniądze z wydobycia miały posłużyć od razu do budowy powszechnego dobrobytu, w tym podniesienia emerytur itp. Szyb z powodów ekonomicznych zamknięto w 1983 r. Uniknęliśmy paradoksu bogactwa.
b. i pracą
Społeczeństwo się starzeje – w Polsce i w całej Europie. Coraz więcej ludzi jest więc w wieku poprodukcyjnym, a coraz mniej w produkcyjnym. Oprócz wieku problem ten pogłębia także emigracja – i zarobkowa i polityczna, i ta z innych powodów, np. stylu życia. W maju 2004 r. do UE przystąpiło dziesięć nowych państw, w tym osiem posocjalistycznych. Było to łącznie około 75 mln ludzi, z czego ponad połowa to Polacy. Migration Watch UK. opublikowało w 2013 r. dane, z których wynikało, że w latach 2004-2013 imigrację zarobkową w Wielkiej Brytanii stanowili w 82% ludzie młodzi (18-34 lata). Co to oznaczało dla Polski, Łotwy. Litwy …? Złudne zadowolenie rządzących ze spadku bezrobocia.
O wiele więcej o sytuacji na rynku pracy w Polsce i innych państwach regionu, mówił jednak wskaźnik zatrudnienia osób w wieku 20-64 lata. I tak w 2009 r. wynosił on zaledwie: w Polsce 62,6%, na Węgrzech 62,5%, Litwie: 67%, Łotwie: 66,3%. W tym samym roku wskaźnik ten (zatrudnienia, w wieku 20-64) wynosił w Niemczech 73,2%, w Austrii 73,4% i we wspomnianej, bogatej już wówczas Norwegii 80,6%. To także wtedy bogaci byli coraz bogatsi, a biedni nadal biedni, lub bogacili się znacznie poniżej swoich możliwości.
Jednym z kluczowych haseł ostatnich wyborów do parlamentu w Polsce w 2015 r. i w 2019 r. był wiek emerytalny. Należy jednoznacznie zaznaczyć, że demokratycznie wybrana władza zatrzymała próbę podniesienia wieku emerytalnego. W tym kontekście warto tu zaznaczyć, że już wówczas poziom zatrudnienia osób będących jeszcze w wieku produkcyjnym, a więc 55-64 lata, wyglądał w Polsce źle na tle innych państw. Zatrudnienie w tej grupie wynosiło w 2015 roku średnio w UE 51,4% a w 2019 r. 58,6%, podczas gdy w Polsce odpowiednio znacznie mniej, czyli 43,4% i 49,0%. A więc mniej niż połowę populacji w tym wieku.
Powszechność komentarzy o złośliwym ZUSie i zwolennikach stopniowego podnoszenia wieku emerytalnego opierała się na konstrukcji godnej naszych czasów i naszego miejsca na mapie Europy. Była to znana już w starożytności forma argumentum ad absurdum – „no pewnie, najlepiej, aby Polak pracował aż do śmierci.” Tylko że jest to rozumowanie reductio ad falsum, czego nawet nie trzeba tłumaczyć.
Wracając więc do głównego pytania i problemu: jak się wzbogacić? Może np. pracując, także w wieku 55-64 lata?. Oczywiście, że nie wszyscy, ale np. jak Finowie: 59,1% i 65,9% (odpowiednio w 2015 r. i 2019 r.) – lub chociaż nasi sąsiedzi Czesi: 55,5%, 66,7%, Niemcy 65,2% i 71,6%, Litwa 60,4% i 68,4%.
Podsumowując – jak mogą się wzbogacić państwa, szczególnie te po okresie gospodarki centralnie planowanej? Co im/nam może pomóc?
1. Skuteczne przeciwdziałanie korupcji, przede wszystkim jej groźniej formie jaką jest zawłaszczanie państwa.
2. Zwiększanie poziomu zatrudnienia.
Wskaźnik zatrudnienia jest tu bardziej miarodajny niż stopa bezrobocia. Bezrobocie może być niewielkie, co wcale nie oznacza, że możemy być spokojni o rozwój ekonomiczny państwa, szczególnie przy starzejącym się społeczeństwie i dalszej emigracji młodych ludzi.
Reszta to konsekwencja tych dwóch punktów. Ale gdybym miał zredukować nasze priorytety do minimum, zostawiam pierwszy.
Prof. Czesław Nowak
Kraków, czerwiec 2022 r.