W debacie Fundacji odpowiada Artur Wroński

Jeżdżę do domku letniskowego przez dwie okolice. Jedna to Świątniki, a po drugiej stronie Kalwaria. To są ośrodki, które kwitną nie na złodziejstwie, nie z kradzieży prywatyzacyjnych czy z parcelacji tego wielkiego majątku peerelowskiego, ani nie z pracy gastarbeiterskiej. Ci ludzie zbudowali imponującą strukturę na swojej tradycji. Świątniki produkują okucia do stolarki budowlanej i jakoś obroniły się przed Chinami. Ta ich nisza okazała się ciekawa, bo to trochę wymaga większej żyłki technologicznej. W Świątnikach ta produkcja rzemieślnicza istnieje od XIX wieku. To była wieś, która należała do katedry wawelskiej, więc pewnie tam jej mieszkańcy nauczyli się robić jakieś zamki, okucia i takie rzeczy. W XIX wieku produkowali te swoje kłódki i potem jeden gość jeździł z nimi po całych Austro-Węgrzech; docierali do Triestu, na Węgry, wszędzie – taki obwoźny handel. Komuna to jakoś upaństwowiła, ale nie zniszczyła, tylko rozwinęła, bo na miejscu zbudowano szkołę. I ci ludzie dziś produkują, oprócz okuć budowlanych, klamek, zamków – narzędzia. Myślę, że tam są setki milionerów. Tamci ludzie wyrośli na tym, co umieli, i to coś imponującego.

I to samo w Kalwarii, po drugiej stronie. Tam produkowano meble kalwaryjskie, paskudne zresztą, takie solidne, ciężkie, mieszczańskie. Komuna też tego jakoś nie zarżnęła, częściowo upaństwowiła, a dziś to kwitnie. Czyli: to są ludzie, którzy zostali w Polsce, potrafili się przebić przez niekorzystne warunki zewnętrzne. To wszystko jest oparte na systemie rodzinnym, to znaczy, że jak się komu trafiła żona, która mogła być księgową, to nią zostawała, inny złapał zięcia, który został w zawodzie ślusarskim itd., itd. Czy oni mają przyszłość? Czy oni mają dzieci? Czy te dzieci nie są zdegenerowane już zupełnie, jak wszystko? Tego nie wiem. Ale widzę, że na razie im się dobrze wiedzie, bardzo dobrze, że coś zbudowali. Tam są takie fajne małe fabryczki, połączone z domem. Widocznie ta korupcja lokalna, gminna, jest łatwiejsza do przejścia. To są optymistyczne rzeczy, które widzę. Polska generalnie nie jest krajem przyjaznym dla przedsiębiorców, ale takich przyjaznych krajów w Euro-Ameryce, w sferze atlantyckiej, już nie ma. Rozwój socjalizmu, całe to szaleństwo, ilość pasożytów urzędniczych wszelkiego szczebla po prostu przyrasta wszędzie. Ale ci ludzie w Świątnikach i Kalwarii jakoś dają radę i to jest piękne. Będzie tam pewnie paru jakichś złodziejowatych, a kilkunastu będzie na pewno chłopów w drugim, trzecim pokoleniu wybitnych, którzy robią cuda.

Jesteśmy opóźnieni, ale komuna zakonserwowała ludzi ze zdolnością do pracy, ludzi, którzy nie są zdemoralizowani. Zachód stworzył kulturę komfortu. Komfort i wygoda w połączeniu z socjalizmem ogólnym doprowadzają do lenistwa. Wystarczy pogadać z dowolnym chłopakiem, który pracował na Wyspach. Jakie są zdolności do pracy Anglików? To nie istnieje, to są rzeczy dawno skończone. A u nas przez komunę, przez to opóźnienie, ludziom chce się jeszcze pracować. Czy to można jakoś ratować? To się na razie samo ratuje. Myślę, że Polska gminna to jest ta Polska, która rzeczywiście teraz produkuje, bogaci się. I to jest piękne, to jest ten optymistyczny model. Tyle że jest i tak na łasce elementu próżniaczego i nieodpowiedzialnego, szalonego, podłączonego do maszyny całej tej popkultury medialnej, szalonej, zwariowanej. Czy oni są w stanie się oprzeć?