Powstawanie bogactwa jest zasadniczo prostym procesem. Przede wszystkim musi zachodzić zjawisko akumulacji kapitału – pracujący człowiek musi być w stanie odłożyć część zarobionych środków. Po drugie powinien mieć warunki by je w miarę bezpiecznie zainwestować – samodzielnie, z krewnymi, lub do spółki z innymi obywatelami. Zadaniem władzy jest zapewnienie warunków do inwestycji: Niskie opodatkowanie, stabilny system podatkowy, w miarę niezmienne przepisy prawa oraz ochrona własności prywatnej. Fortuny buduje się dekadami i pokoleniami – decyzje władz nie powinny zakłócać procesu dziedziczenia. Wielki kapitał rodzi wielkie patologie, akcjonariat powoduje utratę kontroli nad działaniami kadry menedżerskiej. Podstawą gospodarki powinny być chronione i promowane przez państwo firmy rodzinne. Resztę wystarczy pozostawić ludziom. Władza może ułatwiać te procesy np. przez emisję stabilnej odpornej na inflację waluty, chroniąc kurs przed atakami, wyprzedając pod inwestycje grunta z zasobów państwowych, rozbudowując infrastrukturę drogową i energetyczną etc – ale głównym zadaniem państwa jest: nie przeszkadzać.
Przeanalizuję na przykładach trzy aspekty negatywnych działań państwa: inflację, zmiany przepisów, zmiany systemu podatkowego.
I
O tym jak niszczycielska może być inflacja poucza nas przykład znanego pisarza Zbigniewa Nienaciego. W latach 80-tych wydano mu tzw. białą serię – 11 tomowy cykl popularnych i lubianych książek o przygodach Pana Samochodzika. Nakłady poszczególnych tomów przekraczały ćwierć miliona egz. Pisarz zarobił kilka milionów złotych i wpłacił je do banku. Fortunę pożarła inflacja przełomu tal 80-tych i 90-tych. Nienacki choć ostrzegany przez znajomych do końca ufał że państwo zadba o te środki i podnosząc oprocentowanie zabezpieczy jego pieniądze. W ciągu kilku lat z milionera stał się praktycznie bankrutem.
Patrząc szerzej: Nienacki miał ogromne zaufanie do systemu bankowego PRL. Odkładanie pieniędzy w banku było czymś naturalnym i oczywistym dla wielu wcześniejszych pokoleń. Utrata wartości lokat bankowych następowała w warunkach wojny lub upadku państw gwarantujących lokaty w danej walucie. Lokaty Polaków w bankach carskich – przepadły. Lokaty z czasów II RP po wojnie wypłacono częściowo – przeliczając je po skandalicznym kursie na nowe pieniądze. Nienacki po prostu nie przewidział hiperinflacji i bankructwa PRL.
Mimo upływu trzech dekad sytuacja obecna jest nadal skrajnie patologiczna – oprocentowanie lokat nie równoważy inflacji, zarazem oprocentowanie kredytów dramatycznie rośnie. Zwyczaj odkładania uciułanych pieniędzy w banku należy dziś do przeszłości. Wprowadzony przez Marka Belkę niemoralny i nieetyczny podatek od zysków z lokat bankowych dodatkowo sprawia że jest to całkowicie nieopłacalne.
II
Wchodząc w dorosłość w połowie lat 90-tych byłem zdeterminowany zdobyć wykształcenie, dobrą pracę i stan zasobności materialnej. Na swojej drodze ku tym celom dwukrotnie poważnie ucierpiałem skutkiem działań aparatu państwowego. Uderzenie pierwsze nastąpiło gdy kończyłem studiować archeologię. Był to dobry okres na związanie się z tą dziedziną nauki. W kraju prowadzono ogromną ilość inwestycji. Wiele z nich wymagało obligatoryjnego wykonania badań wykopaliskowych, lub nadzorów archeologicznych podczas budowy. Powstawały prywatne firmy wykonujące takie prace komercyjne. Dla studentów zbliżających się do magisterki rysowały się bardzo interesujące perspektywy. Dobrze płatny zawód związany z nabytymi kwalifikacjami, własny biznes pozwalający wykorzystać zdobyte wykształcenie… Niestety nieoczekiwanie zmieniono przepisy – dla uzyskania prawa samodzielnego wykonywania zawodu wprowadzono wymóg posiadania 48 miesięcy praktyk. Ponieważ archeologia jest ściśle związana z cyklem pór roku a w polu pracuje się od czerwca do września – absolwenci stanęli wobec warunków zaporowych – przez pracą dla siebie i u siebie – musieliby odrobić pańszczyznę 12 lat pracować u kogoś lub w instytucjach dysponujących uprawnieniami. Szansa prysła – a starzy wyjadacze pozbyli się konkurencji. Zdobyciu tytułu magistra archeologii poświęciłem 6 lat życia. Jedna decyzja urzędnicza przekreśliła cały ten wysiłek. Gdybym mógł przewidzieć taki rozwój wydarzeń zainwestowałbym ten czas zupełnie inaczej. Nie jestem wyjątkiem – brak prawa wykonywania zawodu przez absolwentów, oraz mnożenie dodatkowych warunków i przekształcanie zawodów w quasi-korporacje staje się plagą.
III
Drugie zderzenie z rzeczywistością zafundował mi rząd Donalda Tuska wprowadzając podatek vat na książki. W tym okresie od przeszło dekady publikowałem zbiory opowiadań i powieści – średnio 2 książki rocznie. Zasadniczo książka jako dobro na swój sposób luksusowe jest towarem bardzo wrażliwym na wszelkie kryzysy i zawirowania gospodarcze. Wprowadzenie nowych obciążeń nastąpiło w najgorszym możliwym momencie. Dodatkowe opodatkowanie spowodowało wzrost ceny książek, znacząco też wydłużyło okres rozliczeń księgarń z wydawnictwami a wydawnictw z autorami. Wzrost cen – zwłaszcza w warunkach zarysowującego się kryzysu i rosnącego bezrobocia spowodował w ciągu kilku miesięcy dramatyczny spadek sprzedaży – w moim przypadku o ok 30%. Rozwijająca się sprzedaż internetowa tylko częściowo powstrzymała trend spadkowy. Spadek dochodów z tytułu podatku CIT branży (wydawnictwa, drukarnie, hurtownie, księgarnie) wielokrotnie przewyższył kwoty pozyskiwane z VAT.
Poza stratami gospodarczymi nastąpiły straty w sferze kultury. Wydawnictwa ograniczyły publikacje książek debiutantów, postawiono na „pewniaki” książki uznanych autorów. Sytuacja autorów początkujących stała się bardzo trudna. Skalę katastrofy obrazują liczby: w latach 2007-2015 znikło ok 50% polskich księgarni. W moim przypadku nakłady sprzedane nowości do poziomu z roku 2012 udało mi się ponownie uzyskać dopiero w roku 2019-tym. Przez około sześć lat po wejściu podatku vat wydałem kolejne 12 książek podwajając opublikowany dorobek. To podwojenie dorobku pozwoliło mi zaledwie odzyskać to co miałem wcześniej. Zamiast budować coraz lepszą pozycję na rynku przez kilka lat zajmowałem się rozpaczliwym odrabianiem strat.
Ergo: nieoczekiwane zmiany przepisów czasem budują na drodze człowieka mur nie do przeskoczenia, a czasem niszczą to co mozolnie, przez lata budował.
*
Dlaczego dobrze mieć bogate społeczeństwo? W razie katastrof tak naturalnych jak i dziejowych z reguły obserwujemy spory bezwład organizacyjny agend państwowych – korpus urzędniczy czasem idzie w rozsypkę, czasem wręcz przeciwnie – na różne sposoby próbuje przeszkadzać ludziom który rwą się do działania… Niekiedy władza zdaje się nie dostrzegać katastrofy i nadal wymusza szereg zbędnych czynności biurokratycznych. Pożar, powódź, wojna, epidemia, nagły kryzys pokazują zdolność społeczeństwa do samoorganizacji. Społeczność bogata i zasobna materialnie jest w stanie łatwiej sprostać rozmaitym wyzwaniom.
W chwili wybuchu wojny na Ukrainie do Polski napłynęła kilkumilionowa rzesza uchodźców. Polacy wparli uciekinierów odzieżą, żywnością, artykułami dla dzieci, często zaoferowali gościnę w swoich domach. Było to możliwe dzięki temu że społeczeństwo miało czym się podzielić oraz posiadało zasoby finansowe których część mogło przeznaczyć na ten cel. Działania władz centralnych i samorządów były często wtórne i spóźnione w stosunku do spontanicznej reakcji zwykłych ludzi. Społeczeństwo zasobne materialnie, jest odporne nie tylko na kryzysy zewnętrzne ale też posiada większą odporność na patologie. Bieda nie tylko niszczy więzi rodzinne i społeczne ale także przez bezpośrednie obniżenie jakości życia przyczynia się do rozwoju chorób związanych ze złym odżywianiem, pracą w nadmiernym wymiarze, wykonywaną w stresie i szkodliwych warunkach, z nałogami.
Andrzej Pilipiuk