Szanowny Panie Prezesie,
zadał mi Pan w ankiecie naszej Fundacji pytanie:
„Co my polscy obywatele, możemy zrobić dla pojednania narodowego i zbudowania zgody społecznej?”
Proszę nie traktować mego miesięcznego milczenia jako objawu obojętności czy lekceważenia problemu. Moje milczenie znaczy to samo, co milczenie studenta na egzaminie po usłyszeniu pytania, na które nie potrafi odpowiedzieć. Nie wiem. Student może jeszcze się ratować odpowiedziami typu „Nie mogę sobie przypomnieć”, „Wyleciało mi z pamięci, ale mam na końcu języka”. Rodzaj Pańskiego pytania odbiera mi możliwość skorzystania z takiego wybiegu. Po prostu NIE WIEM.
Oczywiście nie tylko ja zdaję sobie sprawę z tego, że skutecznym sposobem na pojednanie społeczne jest zagrożenie naszego bytu. Im straszniejsze, tym skuteczniejsze. Kiedy jednak sobie to uświadamiam, dochodzę do wniosku, że lepiej się kłóćmy, skacząc sobie do oczu, niż gdybyśmy mieli takiego prawdziwego zagrożenia doświadczyć.
Czy w takim razie mędrzec może tylko przyjąć postawę „niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję”? Niekoniecznie, podpowiada św. Franciszek.
Skąd święty Franciszek? Otóż parę lat temu od mego sąsiada z Bystrej Podhalańskiej dostałem znaleziony przez niego na strychu Żywot świętego ojca Franciszka z Assyżu, patriarchy trzech zakonów, z Kroniki braci mniejszych kapucynów wyjęty. Rzecz, drukowana w Warszawie w roku 1863, zawiera teksty siedemnastowieczne, a sądząc po języku, może niekiedy i starsze. Jeden z nich przedstawia dziewięć cnót św. Franciszka, z których piąta zasadza się na tym, że nie należy źle mówić o bliźnich.
Kiedy człowiek cnotliwy usłyszy słowa szkalujące jakiegoś człowieka, powinien — zdaniem autora Żywota świętego Franciszka — wtrącić: „Jeszcześmy nie obaczyli końca, kiedy dobry może się zepsować, a niezbożny naprawić; a gdy słyszał, iż o kim co źle mówiono, tedy albo go wymawiał [tzn. tłumaczył], albo też pokazował po sobie, iż tego nierad słuchał, i tak zawierał gębę obmówcy, że [ten] musiał o czym inszym mówić.”
Czy to na pewno dobra recepta na dzisiejsze swary? Tylko nielicznym się spodoba, ale spróbować warto.