W debacie Fundacji odpowiada dr Marcin Chmielowski

Kraj na wiecznym dorobku. To pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi na myśl kiedy odpowiadam na pytanie o to, jak się mogą wzbogacić Polska i Polacy. Poprzez nieustanne porównywanie się z bogatszym od nas zachodem, sami nie zauważyliśmy, że Polska, ogromnym wysiłkiem, ale jednak, bardzo się wzbogaciła przez ostatnie trzydzieści lat i z perspektywy krajów biednych, jesteśmy już w innym miejscu, niż kiedyś. Sama granica zachodu też się przesunęła. Dla Ukraińców czy Białorusinów – to my już jesteśmy tą dostatnią, bezpieczną krainą, a jeszcze trzy dekady temu nią nie byliśmy. Chcemy być jednak jeszcze wyżej w rankingach bogactwa i to bardzo dobrze, zamożność jest ważna. Nie występuje jednak w próżni, dlatego też kiedy myślę o wzbogaceniu się Polski i Polaków to nie widzę tylko większych sztab złota dźwiganych przez kolejnego, oby rozsądniejszego, prezesa Narodowego Banku Polskiego. Nie widzę też po prostu coraz wyższych zielonych słupków notowań, abstrakcyjnych symboli wzrostu. Coraz wyższych drapaczy chmur, coraz większych samochodów, kolejnego rzędu wielkości wyrażonego jakąś walutą. To wszystko to oczywiste znamiona bogactwa, ale też pośrednio jego efekty. Bo ten rodzaj dobrobytu, materialnego, pozostaje zawsze w ścisłym związku z bogaceniem się na innych polach. Inaczej pisząc, Polacy nie mogą bogacić się tylko gospodarczo. Za każdą zarobioną złotówką muszą stać też inne zyski. I każda zarobiona złotówka, oprócz zarabiania kolejnych, musi też odpowiadać za zarobki zupełnie innego typu. Bo ekonomia, abstrakcyjna ale ważna dziedzina tłumacząca nam, jak działa gospodarka, nie istnieje w próżni. I tak jak należy być przeciwnikiem imperializmu ekonomicznego w nauce, tak też trzeba być przeciwnikiem myślenia tylko o ekonomii w kontekście bogacenia się. Wzbogacenie się materialne nie jest nigdy oderwane od innych rodzajów zysków. Kapitał to coś więcej, niż tylko pieniądze. Są też inne kapitały, kulturowy, społeczny, listę zresztą pewnie mogliby uzupełniać dalej socjolodzy. Bogacenie się polega na zdobywaniu ich – i obracaniu nimi.

Rzeczywistość to targowisko, na którym możemy się wymieniać różnymi dobrami, po różnych kursach, z różnymi ludźmi, ale to targowisko ma też swój wymiar społeczny i kulturowy, a nie tylko gospodarczy. Wzbogacenie się nie polega więc na czysto ekonomicznym pomnażaniu dobrobytu. To jest niemożliwe. Wzbogacić się Polacy mogą tylko wtedy, kiedy skutecznie będą obracać różnorodnymi kapitałami, tymi namacalnymi i nie, kiedy będą pamiętać o tym, że zysk to nie tylko pieniądze, ale też inne wartości i że niektóre z nich są niepoliczalne. W wielkim kantorze świata można je jednak zamieniać też na twardą walutę. Pieniądze można zarabiać także dzięki temu, że skutecznie wykorzystuje się kapitał kulturowy. Im ma się ich więcej, tym bardziej można też pomóc, oczywiście dobrowolnie, swojej wspólnocie, wydźwignąć innych, dać im wędkę, a nawet rybę tym, którzy są za słabi aby łowić. Zarabianie to naczynia połączone, ale też gra o sumie dodatniej. Polska gospodarka, ale też Polska jako całość, muszą być takimi grami. Zysk jednego gracza musi być też zyskiem dla innych.

To obracanie kapitałów nie może się jednak odbywać w ten sposób, że głównym graczem jest państwo. Im więcej wymian tym lepiej, ale do tego jest potrzebna decentralizacja, wolność jednostki – idąca w parze z odpowiedzialnością za efekty wymiany, a także niewiele, ale jasnych reguł. Środki wymiany także powinny być trwałe. Postulat pieniądza, który jest czymś więcej niż papierkami i żetonami z orzełkiem, w dobie szalejącej inflacji niestety zmierzamy właśnie w tym niepoważnym kierunku, powinien iść w parze z postulatem dezinflacji też i innych kapitałów. Inflacja stopni, tytułów, ale też innych zinstytucjonalizowanych form kapitału kulturowego powoduje, że znaczą one coraz mniej. I nie jest to postulat krytyczny wobec sformalizowanych tytułów do tego kapitału, a jedynie wezwanie do remanentu. Warto przejrzeć listę swoich autorytetów i zastanowić się, kto na niej znalazł się dlatego, że jest głośny, a kto dlatego, że ma coś do powiedzenia. To też będzie świetny sposób na audyt zdewaluowanej przestrzeni publicznej. Polacy mogą wzbogacić się na wiele sposobów. Zarobić kapitał, a później też spożytkować odsetki od niego, od każdego z tutaj wymienionych kapitałów, różnorodnie. Tak zresztą powinni to zrobić, stawiając na dywersyfikację, finansowanie różnych pomysłów – byleby bez szkodzenia przy tym innym. Libertarianizm zresztą podpowiada, co jest zakazane: nie wolno zawłaszczać cudzego mienia, nie wolno też fizycznie krzywdzić innych. Tyle reguł wystarczy, jeśli są konsekwentnie egzekwowane i wszyscy będą pod nie podlegać.

Polska może natomiast wzbogacić się tylko na jeden sposób. Wtedy, kiedy będą bogacić się Polacy. Nie ma bowiem Polski bez Polaków, a jak już pokazała historia, w drugą stronę jest to możliwe. Polska jako kraj czy państwo nie istnieje bez ludzi, którzy podpisują się pod tą identyfikacją, mówią o sobie, że są Polkami i Polakami. Nie istnieje też bogata Polska bez bogatych Polaków. Biedni Polacy – zawsze będą oznaczać biedną Polskę.

Marcin Chmielowski