Na ankietę Fundacji odpowiada prof. Jerzy Vetulani

Są w Polsce duże grupy, kompletnie nieprzepuszczalne jeśli chodzi o jakiekolwiek argumenty. Pytanie brzmi: czy do takich grup należy się zwracać, skoro próby skazane są na niepowodzenie? Wydaje się, że należy skoncentrować się na jednostkach jeszcze nieprzekonanych.

Są grupy, na które może zadziałać argumentacja, nazwijmy to, chrześcijańska — i tu pojawia się wielka odpowiedzialność kleru. Przykładem jest Portugalia, kraj katolicki; tam duchowieństwo dostrzegło korzystne strony depenalizacji narkotyków. W Polsce kapłani uważają ruchy dążące do liberalnej reformy polityki narkotykowej za źródło wszelkiego zła, a próbę podjęcia dyskusji na ten temat — za promocję „narkomanii”. Jaka będzie postawa kleru, taka będzie postawa wiernych. Oddolna, kościelna walka z używkami — przysięgi antyalkoholowe, akcja „sierpień miesiącem trzeźwości” — świetnie działają. Jako niewierzący potwierdzam pozytywne możliwości, jakie stoją przed duszpasterzami. Z drugiej strony wydaje mi się bardzo niedobrą postawa zakładająca, że stosowanie rozmaitych substancji psychotropowych jest grzechem, a osoby cierpiące na zespoły uzależnieniowe są potępieńcami, którzy sami sobie zgotowali ten los, i powinni być usunięci poza nawias społeczeństwa. Chorym trzeba współczuć i pomagać, a nie wywyższać się we wzajemnych kontaktach.

„Znak” wydał niedawno nasze rozmowy z księdzem Grzegorzem Strzelczykiem — rozmowa niewierzącego neurobiologa z  wierzącym oczywiście teologiem. Książka budująca, nikt nikogo nie przekonuje, ale efektem jest wspólne poszukiwanie prawdy i zgoda, która powinna być udziałem całego społeczeństwa: dostrzeżenie ludzi w oponentach.

Zaczynać należy od podstaw — od budowania postaw sympatii i empatii we własnym środowisku od najwcześniejszych chwil życia aż po Uniwersytet Trzeciego Wieku. Z pewnością dobrym podejściem do problemu byłoby rozwijanie u uczniów szkół podstawowych i liceów inteligencji emocjonalnej. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że w wielkich korporacjach dużo się płaci za szkolenia z tego zakresu, gdyż uczy ono, na przykład, jak budować lojalność grupy. Empatię, otwarcie na drugiego człowieka, można wzbudzać już na poziomie przedszkolnym. Prowadzone na Uniwersytecie w Maladze badania zachowań młodzieży, która takie szkolenia przeszła, wskazują na bardzo pozytywne efekty: wyższe wyniki w nauce, lepsze zintegrowanie grupy, mniejsze zainteresowanie alkoholem i narkotykami. Uczy się przede wszystkim rozumienia stanów emocjonalnych własnych i drugiej osoby oraz wysyłanych sygnałów — umiejętność rozpoznawania komunikatów wydaje się tu być kluczowa zarówno w skali pojedynczej relacji jak i całego społeczeństwa. Tu podam przykład: jedyny narkotyk, którego użycie zostało skutecznie ograniczone bez uciekania się do kryminalizacji to nikotyna. Dlaczego? Bo udało się właśnie trafić do inteligencji emocjonalnej obywateli i uświadomić palaczom tytoniu, że jest to złe, szkodliwe, również dla drugiej osoby. Wykorzystuje się fakt, że większość ludzi nie chce krzywdzić innych (jeżeli nie ma z tego zysku). Kampanie oparte na budowie inteligencji emocjonalnej wymagają ciężkiej pracy, ale mogą przynieść zadziwiająco pozytywne skutki.

Sugerowałbym więc rozpoczęcie pracy u podstaw od najmłodszych lat. Doskonałą metodą jest np. harcerstwo — doktryna, która spodoba się młodzieży, a to m.in. z uwagi na brak hipokryzji. Młodzież jest bardzo wyczulona na fałsz; pewne postawy wycofania, frustracji i agresji, przyjmowane w późniejszych latach, biorą się właśnie z rozczarowań wieku dorastania. Wielka tu jest oczywiście odpowiedzialność nauczycieli i wychowawców — od współczesnych kadr edukacyjnych niestety wymaga się „robienia wyników”, a nie szkolenia młodych członków społeczeństwa.

Rozmawiałem niedawno z psychologami z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zagadnienie rozwoju inteligencji emocjonalnej jest stale omawiane i są już na świecie próby implementacji takiego przedmiotu w szkołach. Na przykład w Holandii, w której każde dziecko idzie do szkoły w dniu czwartych urodzin (!), w wielu placówkach nowicjusz dostaje swojego tutora-opiekuna, również ucznia (drugoklasistę), który ma za zadanie się nim zajmować. Tworzy to relację z dwóch stron. Ważne jest, że u opiekuna rozwija się poczucie odpowiedzialności i dumy, co ma później przełożenie w dorosłym życiu na umiejętność współpracy. W ogóle należy prowadzić wśród uczniów zajęcia które akcentują nie konkurencję, a kooperację; do takich należą np. teatry szkolne. Proszę jednocześnie porównać bajki dawne, a współczesne. Dzieci obecnie wręcz uczy się przemocy; tego, że przemoc popłaca. Dawniej tego nie było, chyba, że walczyć należało z okrutnym złem (i upiec Babę Jagę, zanim ona upiecze Jasia i Małgosię). Ale i we współczesnej literaturze dziecięcej są jednak przykłady pozytywne, jak np. „Harry Potter”, który pokazuje przykłady współpracy, jednoczenia się w walce ze złem i wzajemnej pomocy. To dobra rzecz, bo człowiek z natury jest altruistyczny; pomijając psychopatów pomoc, współpraca, dawanie prezentów i wysyłanie życzeń sprawia przyjemność. Starajmy się to akcentować.

Co jednak z  pokoleniami, obecnie tworzącymi społeczeństwo? Uważam, że konieczne jest tu dokładnie to samo: społecznikowska praca u podstaw, jednoczenie ludzi pod wspólnymi nie szyldami, a wydarzeniami, aktywnością. Dlaczego? Ludzie boją się ideologii i obowiązku przyjęcia postaw, a tego wymagają obie strony sporu. Postawy społeczne przyjdą same, ale społeczeństwo najpierw musi poczuć się pewne siebie, zintegrowane. Jak to zrobić? Wzbudzać entuzjazm, współdziałanie, poczucie wspólnoty, poprzez różne akcje — WOŚP, kwesty, Uniwersytet III Wieku, jednoczenie ludzi pod wspólnymi wydarzeniami (imprezy masowe, pikniki naukowe, noce muzeów itd.). Również budowanie dumy narodowej, tej bez złych emocji, potrafi łączyć i tworzyć. Uczmy ludzi, że Polska jest wspaniałym krajem, ale inne kraje są również wspaniałe i żaden nie jest godny pogardy. Jesteśmy równi wśród różnych, musimy się szanować i współpracować.

Nie jest to oczywiście sprawa, którą rozwiąże się w ciągu jednego pokolenia. Jesteśmy jednak w stanie podjąć się tego działania już teraz. Neutralizując ideologię, a akcentując otwarcie na drugiego człowieka, będziemy w stanie budować lepsze, zdrowsze, szczęśliwsze społeczeństwo.