treści. Nie miałem pomysłu, jak obalić komunę, ale znalazłem odcinek frontu, na którym mogłem skutecznie walczyć. I bez względu na to, jaki rzeczywiście wpływ miały działania opozycji na przemianę ʽ89 roku, to jednak odnoszę dzisiaj wrażenie, że podziemny ruch wydawniczy należy do bardziej niedocenianych elementów tej wojny. Nie były to wszak spektakularne manifestacje czy strajki, jednorazowe wydarzenia, łatwo zapadające w pamięć. Sam na takich bywałem i rzucałem kamieniami w zomowców, ale nielegalna działalność wydawnicza przynosiła przecież lepszy skutek, skutek długoterminowy. Kropla drążyła skałę. Znaczenie podziemnej poligrafii docenił jeden z „naszych” autorów – Gustaw Herling-Grudziński, mówiąc w 1998 roku w wywiadzie dla TVP:
Ja za bohaterów uważam tych, co robili nielegalną prasę i nielegalne książki wydawali, tzw. drugi obieg. Nie chodzi o to, aby chodzić ze strzelbą po ulicy, chodzi o to, żeby robić rzeczy, które wymagają odwagi i ryzyka i Polacy to robili […]. To był wyczyn i to jest swego rodzaju bohaterstwo w walce cywilnej.
W tym studenckim okresie nie znalazłem ostatecznie odpowiedzi na pytanie, jaki jest, w znaczeniu absolutnym, sens ludzkiej egzystencji, ale nauczyłem się sam nadawać sens mojemu życiu i otwierać szeroko oczy na wewnętrzne energie i możliwości.